wtorek, 26 maja 2015

Wino to napój bogów

Uwielbiam takie spotkania, uwielbiam takie miejsca i uwielbiam wino. W sobotę miałam okazję pobyć w jednej z lokalnych winnic. Potem zostałam zaproszona na degustację win, oraz małe warsztaty, dzięki którym zaczęłam patrzeć na wino trochę inaczej. 

Uważam że takich spotkań, jest zdecydowanie za mało. Ludziom powinno się tłuc do głowy, że wino jest napojem szlachetnym, że picie wina to rytuał. Być może nie wiele osób o tym wie, ja już to wiedziałam od dawna że trzymając kieliszek z winem, nie należy ogrzewać dłonią flakonu. Kieliszek z winem zawsze trzymamy za nóżkę. Piszę o tym ponieważ, schłodzone i odpowiednio podane wino smakuje zupełnie inaczej, wywołuje również zupełnie inne doznania duchowe. 

W trakcie degustacji poznałam fantastycznych znawców wina, zawodowych degustatorów którzy w bardzo ciekawy sposób, opisali nam w jaki sposób oceniają wino w trakcie różnego rodzaju konkursów. Wszyscy zebrani, w tym również ja otrzymaliśmy specjalne kartki, które wypełnia się w trakcie oceny wina. Wielu ludzi pomyśli co można oceniać, wino to wino tymczasem przeciwnie. Po pół godzinnej zabawie, i próbie samodzielnej oceny według wskazówek specjalistów okazało się że oceniłam 3 różne wina na zupełnie inną ilość punktów... a więc? Czegoś się chyba jednak nauczyłam. 

Kiedy już wiedziałam jak mam "patrzeć" na moje wino, zaczęła się prawdziwa celebracja tego cudownego napoju. Patrzyłam jaki ma kolor, jaką ma czystość, jak długo jego smak utrzymuje się po wypiciu, próbowałam je wąchać, smakować, doszukiwać się słońca, deszczu, wiatru - wszystkiego co wpisało się w historię jego powstania. 

Biorąc kolejne łyki wina do ust, wyobrażałam sobie poranny spacer po winnicy. Zdjęcia które tam robiłam, i to co czułam chodząc pomiędzy młodymi jeszcze winoroślami. To wszystko sprawiło że odbiór smaku był dla mnie zupełnie nowy, inny, lepszy. 

Zostawiam was z paroma zdjęciami, waszą wyobraźnią i mam nadzieję że wy również po przeczytaniu tego posta, popatrzycie kiedyś na wino w kieliszku w trochę inny sposób.




niedziela, 10 maja 2015

Podróż życia

Kocham podróże, to one dają mi inspiracje na kolejne miesiące, to one sprawiają że mogę iść w przyszłość z nadzieją i wewnętrzna radością. Miałam pojechać na wyścig stopowy, jednak wyszło inaczej. Wyruszyłam w podróż życia, do miejsca którym zainspirowałam się pewnym filmem " Listy do Julii" 

Była Wenecja, była Werona, Wicenza, piękne widoki w Słowenii, rzepakowe pola na Słowacji i równiny na Węgrzech. Było włoskie słońce, wino i włoskie rozmowy. Była też cudowna pizza, i lody oraz bezcelowe spacery między włoskimi uliczkami. 

Cała podróż za 60 euro, tygodniowe wakacje życia za kilka uśmiechów. Poznałam mnóstwo ludzi, zobaczyła cudowne miejsca, odkryłam że istnieje dobro, że istnieją wspaniali ludzie i że życie ma smak wyobraźni. Kolejny raz zrozumiałam że jedną przeszkodą w naszym życiu są nasze własne wewnętrzne ograniczenia, a jeżeli czegoś pragniemy to się to spełni. 

Mogłabym opisać wszystko, jednak chyba się nie da. Dzień po powrocie, tęsknie już za tym wszystkim co zobaczyłam, i przeżyłam. Dziękuję wszystkim którzy wierzyli jak ja że nam się uda tam dotrzeć, dziękuje wszystkim którzy pomogli mi tam dotrzeć i mam nadzieję że jeszcze kiedyś wyruszę w wyprawę życia!

Ciao!