niedziela, 25 października 2015

Wszystko co najlepsze jest za darmo

Dziś niedziela dzień w którym można robić dwie rzeczy. Spać, odpoczywać i się lenić albo wyruszyć przed siebie w poszukiwaniu inspiracji. Zdecydowanie pogoda natchnęła mnie do tego drugiego. Piękne słońce, przyjemna temperatura, cudowne krajobrazy tego trzeba mi było. Pewnie pisałam to wiele razy tutaj powtórzę raz jeszcze : KOCHAM JESIEŃ. To dla mnie absolutnie wyjątkowa pora roku. Czekam na nią cały rok chociaż wielu osobom kojarzy się jedynie z nadchodzącą zimą. Dla mnie ta pora roku to metafora życia. Pokazuje że nawet "przemijanie" może być piękne o ile sami zechcemy dostrzec to piękno. 

Wycieczkę odbyłam w samotności. Zawsze kiedy wybieram się na takie samotne podróże mam mnóstwo czasu na to aby poukładać myśli, zregenerować się do dalszego działania. To taka chwila dla mnie. Uważam że każdy powinien dawać sobie taki dzień w prezencie. Dzień sam na sam ze sobą, ze swoimi pasjami i rozważaniami. 

Obrałam kierunek Arłamów. Byłam tam jeszcze przed wielką rewolucją. Nie interesował mnie sam hotel raczej cudowna droga która do niego prowadzi. Myślę że to co dziś zobaczyłam przeszło moje wszelkie oczekiwania. Jesień pokazała mi dziś swoją kwintesencję piękna. Kolejny raz utwierdziłam się w przekonaniu że to co cudowne i prawdziwe jest za darmo. Jeżeli szukacie inspiracji do życia, działania nie czekajcie aż przyjdą. Wyjdźcie na łono natury rozglądnijcie się dookoła i wtedy zrozumiecie że SIŁA jest w prostocie. 

Często ludzie pytają mnie jak to jest że mam wiecznie poukładane życie. Jak to się dzieje że jestem szczęśliwa. Oczywiście nie mam na to żadnej recepty a tym bardziej gwarancji. Życie jest przewrotne jednak jedno wiem już na pewno. Często jesteśmy malarzami swojego obrazu życia i pisarzami własnej historii. To od nas zależy czy los będzie nam sprzyjał czy wręcz przeciwnie. Zabrzmi to pewnie banalnie ale nawet w takim dniu jak dziś kolejny raz przekonałam się że w okół nas jest wiele magii. 

Wracają z Arłamowa wstąpiłam do Przemyśla. Tam znajduje się moja ulubiona cukiernia Fiore (którą wszystkim polecam) Samochód zaparkowałam na płatnym parkingu jednak chciałam za niego zapłacić przy wyjeździe. Wychodzą z cukierni podszedł do mnie około 10 letni chłopiec. Zmieszany i przestraszony zapytał czy mogłabym mu pożyczyć 40 groszy ponieważ zabrakło mu na zapiekankę. Oczywiście dałam mu pieniądze nawet więcej niż chciał. Faktycznie ucieszony pobiegł z kolegą do budki z zapiekankami. Nagle stało się coś bardzo magicznego. Chcąc zapłacić za parking podszedł do mnie mężczyzna i powiedział że dziś niedziela i żebym nie wrzucała do automatu pieniędzy bo  parkowanie jest bezpłatne. Kolejny raz życie, nadprzyrodzone moce pokazały mi że dobro wróciło do mnie z maksymalną prędkością. Ja podarowałam coś komuś a "los" podarował coś mnie. Mężczyzna który do mnie podszedł czekał na kogoś przy swoim samochodzie. Równie dobrze mógł nie podchodzić a ja mogłam zapłacić. Myślę że wnioski tej historii wyciągniecie sami. 




środa, 21 października 2015

Jak pojechać do Wilna za 1 euro?

Co można kupić za 4zł? Można kupić np. chleb, masło, mleko można pojechać autobusem komunikacji miejskiej albo zjeść dwie gałki dobrych lodów. Okazuje się też, że można pojechać do Wilna i z powrotem. Tak to nie żart. Tyle właśnie zapłaciłam za przejazd w dwie strony. Zawrotną sumę 1 euro.

Bilety liniami lux express wyszperałam w trakcie sierpniowej akcji promocyjnej. Nie było łatwo znaleźć dwa bilety w tej cenie na podróż w dwie strony. Ale cóż udało się. Zawsze wierzę w to, co sobie założę.

Kolejny raz pokazałam i udowodniłam jedno. Aby zobaczyć świat jakikolwiek był on nie był nie trzeba mieć wielu zer na koncie. Czasem wystarczy odrobina zaangażowania i dobrej woli. Potrzebny jest też pomysł i odwaga. Tak odwaga jest ważna. Znam mnóstwo osób, które mają awersje na myśl o podróży do obcego miasta w Polsce a co dopiero za granicą.



To nie była moja pierwsza wyprawa na „własną rękę” jednak w przypadku Wilna nie trzeba być ani poliglotą, ani bardzo obcykanym podróżnikiem. Właśnie dlatego to miasto to idealna propozycja dla osób, które chcą zacząć jeździć bez biur. Po pierwsze można dogadać się w jeżyku polskim, po drugie miasto jest bardzo „małe” a wszystkie najważniejsze zabytki są niemal obok siebie, po trzecie ludzie są bardzo pomocni i chętnie służą pomocą.

Do wyjazdu nie przygotowywałam się w jakiś specjalny sposób. Kilka dni przed podróżą zarezerwowałam hotel przez stronę booking com. Przy wyborze kierowałam się głównie godziną naszego przyjazdu. Wiedziałam, że będziemy o 23, a więc nie wyobrażałam sobie chodzenia z „tobołami” po obcym mieście nocą. Musiał być więc to nocleg blisko stacji i w miejscu, z którego łatwo dostać się do wszystkich zabytków. Wybór padł na hotel Panorama a decyzja była bardzo trafna.

                   (mapka z najważniejszymi obiektami Wilna) 

Trafiła się niezła okazja. Hotel oddalony był 4 min spacerem od dworca, w ścisłym centrum starego miasta za 320zł za dwie doby dla dwóch osób. Pewnie ktoś pomyśli, ale drożyzna. Jeżeli komuś uda się kupić nocleg za taką kwotę w Warszawie przy dworcu centralnym to gratuluję ;-) Oczywiście są tu o wiele tańsze noclegi. Gdyby nie fakt, że przyjechaliśmy o 23 pewnie szukałabym czegoś innego!

(widok z hotelu na panoramę Wilna) 


Pisząc ten wpis pomyślałam, że zrobię mini przewodnik dla osób, które być może zainspiruję na podróż do Wilna, a więc …

ZWIEDZANIE:

Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Ostrej Bramy. Następnie kierowaliśmy się w dół w stronę katedry św. Anny i pomnika Adama Mickiewicza. Idąc będziecie mijać wiele innych zabytków m.in. Cerkiew Piatnicką, Kościół św. Ducha oo. dominikanów oraz Uniwersytet Wileński. Z Katedry św. Anny ruszyliśmy do Katedry Wileńskiej. Uważam ją osobiście za jeden z piękniejszych obiektów Wilna, który trzeba zobaczyć. Nad katedrą znajduje się również Wieża Giedymina. Niestety my ze względu na dość nie korzystną pogodę zobaczyliśmy ją wyłącznie z dołu.

(Ostra Brama)

(kościół św. Anny)

(Katedra Wileńska) 

(Wieża Giedymina)

Zwiedzając Wilno polecam również wybrać się nad rzekę Neris. Jeżeli chcecie poczuć klimat miasta poszwędajcie się po licznych uliczkach. W Wilnie jest ich mnóstwo. Wspaniale oddają klimat tego wspaniałego miasta.



Na koniec bezwzględnie odwiedźcie „Halus Turgus”, czyli wileński targ. Można tam poczuć i posmakować Litwy. Sprzedające panie mają przy swoich stoiskach próbki do degustacji wyrobów. Koniecznie skosztujcie litewskiego chleba i marynowanego czosnku. Na targu są również tradycyjne sery, wędliny oraz .. przyprawy z Litwy!

(pyszne chleby na targu) 



JEDZENIE

Podróż bez degustacji tradycyjnych potraw to nie podróż. Polecam pyszną knajpkę na ulicy Szopena 3. Właściciela serwuje tam litewskie dania m.in. kołduny, cepeliny, czebureki oraz bliny. Nie dość, że zjedliśmy tanio to jeszcze nie drogo. Za podwójny dwu daniowy obiad, dwie kawy, duże piwo oraz deser zapłaciliśmy w sumie 11 euro. Knajpka oddalona była od naszego hotelu 2 minuty drogi. Na śniadanie wybraliśmy bistro usytuowane w ścisłym rynku niedaleko Ostrej Bramy.

(śniadanie owsianka z karmelizowanymi owocami)

CENY

Aktualną oficjalną walutą na Litwie jest euro. Pomimo tego ceny są porównywalne o ile nie mniejsze niż w Polsce. Powiem więcej dla mnie Wilno okazało się o wiele tańszą stolicą niż nasza Warszawa, w której jadąc do Wilna mieliśmy postój.


CO WARTO KUPIĆ

Na pewno chleb, przyprawy oraz coś z bursztynem. Wilno słynie z bursztynów jest mnóstwo straganów, na których kupicie biżuterię, breloki oraz inne akcesoria z tym kamieniem. Radzę kupować u pań, które stoją gdzieś w mało popularnych uliczkach. Biżuteria w sklepach przy głównych ulicach jest droga.



CZYM DOJECHAĆ

Tak jak my Lux Expresem  Do Wilna jeżdżą również Polskie Busy. Średnio co ok. 2-3 miesiące pojawia się promocja, dzięki której można kupić bilety po 1 euro.



GDZIE WARTO SPAĆ

Tak naprawdę wybór należy do was, jeżeli przyjedziecie wcześniej niż my możecie poszukać czegoś taniej.

Podsumowanie : Podróż + hotel + wyżywienie ( 3 dniowa wycieczka) wyniosła nas ok. 200zł na osobę. Oczywiście da się taniej, ale to tak naprawdę od was zależy czy cena będzie mniejsza, czy większa.

Czy polecam Wilno? TAK jest cudowne.

(P.s - przepraszam za niektóre zdjęcia, cóż padał deszcz i sprzęt opanowały siły wyższe ;-) mimo wszystko jednak Wilno zachwycało!) 

piątek, 16 października 2015

Róże nie tylko na ozdobę

Okazuje się, że można upiec coś całkiem efektownego nawet przy kompletnym braku zdolności manualnych. Jestem na to żywym dowodem. Zanim coś mi się uda na "perfekt" mija sporo czasu. Staram się robić pewne rzeczy starannie ale sami wiecie jak to jest.

Pomysł na te różyczki zaczerpnęłam z innego bloga. Bardzo mi się spodobały z kilku powodów. Po pierwsze robi się je bardzo szybko albo prawie bardzo szybko (zaraz wyjaśnię) po drugie cudownie wyglądają, po trzecie są w moich ulubionych klimatach smakowych (jabłko, cynamon) a po czwarte świetnie pasują do .. jesieni!

Dlaczego napisałam wam, że różyczki robi się szybko albo prawie szybko? Wszystko zależy od tego, czy chcecie zrobić ciasto francuskie, czy kupić gotowe. Wiadomo, że własne jest najlepsze ale wymaga nie tyle wprawy ile cierpliwości ponieważ robi się je stosunkowo długo. Na pierwszy raz proponuję wam gotowe ciasto. Będzie to idealna baza na rozpoczęcie przygody z tym wypiekiem.

Co potrzebujecie:

Ciasto francuskie
2-3 czerwone jabłka
Cynamon lub zestaw przypraw typu (goździki, cynamon, kardamon) Ja użyłam akurat takiej gotowej mieszanki.
Woda i cukier

Jabłko kroicie na pół. Wydrążacie środek z pestek i kroicie na pasterki (uwaga mają to być cienkie plasterki na ok. 0,5 mm - 1cm). Ciasto francuskie dzielicie na 6 pasków szerokości ok 5-8cm. I teraz tak możecie zrobić tak, jak jest wszędzie czyli wrzucić pokrojone jabłka do wody z cukrem i blanszować je przez 5 min. Albo możecie zrobić jak ja czyli darować sobie ten element i po prostu dać surowe jabłka.

Na pasku wzdłuż na górze układacie plastry tak by wystawy powyżej ciasta. Posypujecie całość cynamonem. Dół ciasta składacie tak jakbyście chcieli podzielić je na pół, z tym że zawijacie je poniżej jabłuszek. Całość zwijacie w rulon i wkładacie do otworów w foremce na muffinki. Pieczecie 25-30 min w 175 stopniach. Po wyjęciu posypujecie cukrem pudrem.


piątek, 9 października 2015

Maślane ciastka - pycha!

Myślałam ostatnio, o czym chcę wam napisać. Miało być trochę przemyśleń znów, ciekawych spostrzeżeń, ale nie-ciastka wygrały. Jeżeli zadzwoniła wasza koleżanka i powiedziała że za godzinę będzie albo ma zjawić się teściowa lub .... (wpisać odpowiednie) to mam coś dla was. Spokojnie nie musicie lecieć do sklepu. Wszystko, czego potrzebujecie na te ciastka macie w domu. Wystarczy chwila by były gotowe.

Ciastka są pyszne. Rozpływają się w ustach. Idealne dla fanów maślanych klimatów. Można je lekko zmodyfikować robiąc swój własny tuning np. oblać czekoladą i posypać orzechami, ale to już kwestie indywidualne. Mnie smakują bardzo w wersji klasycznej.

Składniki na ok 20-30 ciasteczek 

* 150g mąki pszennej 
* 120g masła (nie margaryny!) zimnego z lodówki!
* 3 łyżki cukru pudru 
* Opcjonalnie kilka kropel esencji waniliowej (ja nie dałam) 

Wykonanie : Z podanych składników zagnieść ciasto do połączenia wszystkich składników. Wsadzić do lodówki na ok 25-30 min. Następnie wyjąć i ucinać ciasto tak by robić kulki wielkości orzecha włoskiego. Z góry rozpłaszczyć kulkę widelcem ( teraz już wiecie skąd ten wzorek) 

Piec 15 min (lub do zrumienienia) w 200 C. Można zamknąć w puszce i przetrzymywać do 7 dni. 

Idealne do kawki, herbatki i innych :-) 

POLECAM


czwartek, 1 października 2015

Automat do pieczenia chleba - hit czy kit?

Kto z nas nie lubi zapachu świeżo pieczonego chleba. A kto z nas nie lubi smaku świeżo upieczonego chleba. Gdyby go jeszcze tak posmarować masełkiem - powstałaby niezła bomba kaloryczna ;-), ale co tam raz na jakiś czas nawet i na to można sobie pozwolić. Zwłaszcza jeżeli w smaku takiego chleba odnajduje się dzieciństwo.

O automacie to chleba słyszałam miliony razy. Widziałam go wiele razy w akcji, W pewnym momencie w teorii wiedziałam o nim wszystko. Do zakupu przekonała mnie promocja w Lidlu i cena, a także pozytywne opinie dotyczące akurat tego modelu. Pomyślałam sobie, że nawet jeżeli się zepsuje (tfu tfu) za dwa lata to przynajmniej żal będzie mniejszy niż jakby miał się zepsuć podobny za trzy razy więcej. Automat z Lidla kosztował 179zł. To bardzo dobra cena biorąc pod uwagę, że w sklepach z AGD ceny wahają się w granicach 250-700 złotych i więcej.

Muszę przyznać, że jak na tę cenę obudowa, wnętrze oraz możliwości maszyny działają zdecydowanie na jej korzyść!! Pierwsza próba pieczenia chleba odbyła się po dokładnym zapoznaniu z instrukcją. Nie jest to wyższa matematyka jednak trzeba chwilę spocząć i po edukować się, żeby zrozumieć kilka bajerów. Na tapetę wzięłam program numer 5 (Express), w którym upiekłam najprostszy, najzwyklejszy pszenny chleb. Docelowo chce piec głównie na bazie mąki gryczanej, orkiszowej i żytniej jednak na pierwszy raz wybrałam coś bardzo prostego.

Do maszyny dołączona jest prócz instrukcji książeczka z przykładowymi przepisami. Warto na początek z niej korzystać, ponieważ chleby wg tych instrukcji powinny wychodzić bez zarzutu. W skład mojego chleba wchodziła: mąka pszenna, sól (u mnie himalajska) cukier, drożdże, woda i olej. Jednym słowem nic nadzwyczajnego, a jednocześnie nic co kryje pod swoją nazwę jakąś E-super substancję.

Chleb piekł się ok. 1:30 h. Podkreślam, że w czas ten wliczony jest także etap wyrabiania ciasta oraz pieczenia. To, co jest najlepsze w maszynie to łatwość, z jaką w kilkadziesiąt minut możecie mieć swój chleb. Wystarczy po prostu wsypać wszystko i gotowe. Automat zrobi resztę za was. Jeżeli jednak jesteście zwolennikami chleba z piekarnika to uważam że dla samego faktu, że nie trzeba się "babrać" i robić bałaganu w kuchni warto ją mieć. Maszyna ma funkcję samego mieszania ciasta, a więc możecie sobie wszystko wsypać i iść robić zupełnie coś innego.

W internecie spotkałam się z wieloma opiniami. Od tych bardzo pozytywnych po te bardzo negatywne. Jednym słowem ludzie popadają w skrajności w skrajność. Jasne, że będę mogła za rok ocenić jak spisuje się po tym czasie. Czy w ogóle się jeszcze spisuje. W tej chwili oceniam ją na 8 w skali 10 punktowej. Odjęłam jej dwa punkty za to, że na razie się poznajemy i na pełną obiektywną ocenę musi sobie po prostu zasłużyć ;-)

Jakie możliwości ma maszyna? Pewnie wiele osób czeka na tę część oceny. Pierwszy program to coś dla osób, które lubią chleby NORMALNE tak zresztą nazywa się ten program. Możecie w nim upiec np. chleb piwny, ziołowy, zrobić ciasto na pizze lub upiec chleb wiejski. Drugi program to ciasta KRUCHE. Tu znajdziemy przepisy na chleb miodowy, jasny, klasyczny i paprykowy. Trzeci to RAZOWE. A więc jak sama nazwa wskazuje będzie to pieczywo ciemne. Czwarty to SŁODKIE. Na tym programie można upiec np. chleb z rodzynkami i orzechami. Tzw. słodką bułkę. Piąty program to wspominany wcześniej EXPRESS. Tutaj znajdują się chleby, na które nie macie czasu czekać. W książce z przepisami jest np. chleb biały (ten, który piekłam) albo chleb z pieprzem i migdałami. Szósty to program, który służy wyłącznie do zagniatania ciasta. Możecie więc wyrobić dowolne ciasto na pizze, pierogi, bagietkę, chleb albo bułki. Siódmy program to MAKARON. Tu maszyna wykona za was jedynie ciasto! Nie spodziewajcie się pokrojonego makaronu aż tak zdolna nie jest ;-) Ósmy program to CHLEB MAŚLANY. Dziewiąty BEZGLUTENOWE. Ten program zainteresuje fanów zdrowego odżywiania  albo osoby, które źle znoszą standardowe pieczywo.  Dzięki tej funkcji upieczenie np. chleb gryczany, kukurydziany albo jogurtowy. Dziesiąty program to coś dla tych, którzy lubią gotowce. W Lidlu są gotowe mieszanki do chlebów, które wystarczy wsypać do maszyny i już kompletnie niczym się nie przejmować- akurat to mnie w ogóle nie przekonuje. Jedenasty program to KONFITURA możecie w maszynie robić dżemy. Tak dokładnie tak. Jak działa - nie wiem. Może kiedyś się przekonam :-)

Dwunasty program to samo pieczenia. Funkcja przydatna, bo jeżeli zauważycie, że wasz chleb jest niedopieczony możecie skorzystać wtedy z tego programu.

MOJA KOŃCOWA OCENA: Pierwszy chleb wyszedł wspaniały. Wbrew krążącym opiniom o tym, że pieczywo z automatu jest suche, kruszy się i ma twardą skórę etc. Mój wyszedł idealny!!. Jest cudownie miękki, elastyczny, nie kruszy się.  Jest też zwarty i bardzo syty. W zasadzie jestem najedzona po zjedzeniu jednej postnej kromki ;-)

CZY POLECAM ?: Jeżeli miałabym zdecydować, czy kupić jeszcze raz to na pewno nie zmieniłabym zdania. Maszyna będzie u mnie pracowała często i nie raz napiszę na blogu o tym, jak piekę chleb.

PODSUMOWANIE: Cena 179zł. Nazwa : Severin : Gdzie kupiono ; LIDL. Ocena końcowa 8/10

UWAGA OKRES GWARANCJI : 3 lata! - dopisuje bo to chyba też ważna wiadomość :-)

Mam nadzieję, że komuś pomogłam :-)