środa, 6 stycznia 2016

Urodziłam się w Polsce i jestem Polką

Dziś kończy się świąteczny maraton. Świętem trzech króli zamykamy wszystko to, co działo się w ostatnich dniach. Mnie z tej okazji, a także z okazji tego, że oglądałam sobie mój ukochany film "Kochaj albo rzuć" naszły pewne refleksje związane z Polską. Kilka dni temu pod jednym z filmów znanej blogerki, która opowiadała o świątecznych prezentach napisałam, że u mnie mikołaj przychodzi 6 grudnia. Zostałam zaatakowana i zarzucono mi, że żyję w czasach PRL-u, bo obchodzenie 6 grudnia mikołaja jest już nie modne, nie polskie i w ogóle bardzo passe. Być może jestem passe, nie modna i w ogóle trącam śmierdzącym PRL-em, ale cieszę się z tego powodu. Jednocześnie nie obrażam innych i nie oceniam ich zmiany światopoglądu.

No cóż muszę chyba nauczyć się z tym żyć, że nigdy nie uznam święta halloween i wolę polskie święto zmarłych, że mikołaj przychodzi do mnie początkiem grudnia, że pod obrus kładę sianko, ulice przemierzam w orszaku trzech króli, w Wielkanoc dzielę się jajkiem a 3 maja wieszam flagę będąc dumną Polką. Czy to naprawdę taki wstyd szanować i pielęgnować własne tradycje? Oczywiście nie mam nic przeciwko nowoczesności, ale uważam, że to nie jest wcale fajne być marną kopią innych. Dlaczego nie potrafimy mówić o NASZYCH tradycjach, dlaczego nie pokazujemy innym, że być może NASZE jest lepsze. Przeraża mnie, że postępuje w naszym kraju lekkie uwstecznianie. Niby jesteśmy nowocześni, tacy na fali, a jednocześnie dajemy sobie wchodzić w naszą kulturę z butami.

Niby nie chcemy komunistycznych świąt i powrotu do PRL-u, ale nikt nie narzeka na majowe święto pracy, które właśnie swój początek ma w tamtych czasach. Więc taka to właśnie polska mentalność.