Ile to już czasu minęło? Chyba sporo, dużo się zmieniło, dużo jeszcze ma się zmienić. Wiele przemyśleń, wiele problemów, dużo uśmiechów i radości - po prostu życie. Cały czas myślałam o blogu, przecież zawsze o nim marzyłam, zawsze. Postanowiłam wprowadzić kilka zmian. Po pierwsze będzie on nie tylko o kuchni, gotowaniu i urządzaniu ale również o podróżach, zakupach i ręcznych robótkach. Chcę wszystkich zarazić pozytywną stroną życia, pokazać że ciekawe życie nie musi być drogie a wręcz przeciwnie.
Ponieważ jest czas wakacji, to o wakacjach chciałam coś napisać. Moją wielką życiową miłością (zaraz po fotografii) są podróże. Nie ma znaczenia gdzie jadę, czy obieram kierunek POLSKA czy ŚWIAT ważny jest sam fakt przemieszczenia się. W tym roku pierwszy raz byłam na mazurach. Dużo słyszałam o tym rejonie Polski, ale przecież lasy mamy wszędzie, od jezior wolę morze a komary nie są przecież dla mnie! Jak wielkie okazało się moje zdziwienie, kiedy wyjeżdżając z Mikołajek myślałam tylko o tym że to wszystko tutaj trwało za krótko, a przecież jeszcze tyle nie zobaczyłam. Z jednym zgodzić się muszę, jeziora są piękne ale to nie one zrobiły na mnie tak wielkie wrażenie, zresztą lasy też nie. Największym zaskoczeniem była dla mnie rzeka krutynia i spływ kajakiem. W wielu miejscach już byłam, ale to okazało się tegorocznym (o ile nie życiowym) hitem nr 1. Jestem już myślałam w roku 2015, i właśnie płynę kajakiem i robię to codziennie przez cały tydzień, bo właśnie tak za rok chce spędzić swoje wakacje. Nie chcę też spać w domku, ani hotelu tylko marzy mi się namiot, wieczorne ogniska, cisza i spokój. Jeżeli coś zrozumieliście z mojego bełkotu to świetnie - gratuluje. Nie da się chyba opowiedzieć słowami o krutyni, to trzeba zobaczyć, przeżyć i przepłynąć. Koniec wspomnień, łezka kręci się w oku. Dołączam do wpisu dwa mazurskie zdjęcia.
Do następnej notki w której napiszę wam hitowy przepis na placek z malinami:)